Zdjęcia lubiłam od zawsze. Wieszałam je wszędzie, gdzie tylko miałam taką możliwość. Choć podobał mi się wnętrzarski minimalizm, moje otoczenie było upstrzone fotkami przyjaciół, inspirującymi grafikami i cytatami z przeczytanych książek. Nie mogłam się pozbyć tego nawyku, ale przyznam szczerzę, że lubiłam ten swój totalnie staroświecki i niemodny bałagan. Już w domu rodziców miałam ogromne lustro, w którym z biegiem czasu już zupełnie nie można było się przejrzeć...
W nowym M również nie mogło zabraknąć charakterystycznego elementu wystroju. Tym razem zamiast lustra postawiłam na galerię ścienną. Przejrzałam wiele propozycji zanim zdecydowałam się na działanie. W końcu wbite gwoździe nie tak łatwo usunąć, a zniszczenie nowo kładzionej tapety nie wchodziło w grę. Wiele z ramek jest efektem pracy mojego K. a każdy element jest dla nas w jakiś sposób wyjątkowy. Oprócz zdjęć postawiliśmy na bilety koncertowe, grafiki i napis. Zapraszam do oglądania. Ciekawa jestem, czy znajdziecie schemat w tym naszym Misz-Maszu :)
Chyba nikomu nie muszę wyjaśniać, jaki jest nasz ulubiony zespół. Dawne ogromne i ponure plakaty zamieniłam na specyficzne obrazki. Jest stylowo, a nadal po naszemu!
Nie mogło też zabraknąć mojego uniformu!
To chyba moje ulubione zdjęcie i pomimo głośnych protestów wylądowało w serduszku. Perełka była ze mną przez większość mojego życia i zdecydowanie zasługuje na własne miejsce. Mam przecież tyle wspaniałych wspomnień z jej udziałem!
Oczywiście nasi nowi przyjaciele również musieli się pojawić!
![]() |
Grafika pobrana ze strony: http://www.artscroll.ru/ |
Czy i wam podoba się efekt naszej pracy?
Pozdrawiam z bardziej słonecznego niż Czarnego Lasu.
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz