niedziela, 16 marca 2014

Nowy brzdąc w mojej kolekcji

Moja radość była ogromna, gdy wczoraj po przebudzeniu dostrzegłam, że w mojej kolekcji pojawił się kolejny zielony okaz. Obok cytrynki, którą chwaliłam się w zeszłym tygodniu zaczęła wyrastać kolejna. Przedstawiam wam moje Ladies!


Nie spodziewałam się małej, szczególnie, że pestki które wysadziłam w tejże doniczce były cienkie, zaschnięte i nie wydawały się być dobrym materiałem na solidne drzewko. Jak widać, każdemu należy dać szansę. A dla porównania, w drugiej doniczce, gdzie nasiona były bardziej dorodne, nie dzieję się nic a nic.
                     

Nie mówiłam wam jeszcze, ale moje dęby spotkał straszny los. Na początku stycznia pokazałam wam trzy sporych rozmiarów drzewka w ciasnej doniczce [TUTAJ]. Chwilę później pojawiły się kolejne trzy i wszystkie rosły bez opamiętania, niszcząc siebie nawzajem. Próbowałam ratować je, przesadzając pomimo wczesnej pory do osobnych doniczek. Miały bardzo długie i splątane korzenie, w wyniku czego nie obyło się bez znacznych szkód. Udało mi się z tego gąszczu wyciągnąć tylko kilka z nich. Dodatkowo z braku doświadczenia z takiego typu hodowlą podlałam je w pierwszym tygodniu bardzo obficie, co niestety skończyło się katastrofalnie. Drzewka zaczęły po kolei usychać i w tym momencie został mi tylko jeden dąb chylący się ku upadkowi. 
Nie wiem czy pamiętacie, ale jesienią oprócz dębów posadziłam również noski kolna [TUTAJ]. Niestety, w przeciwieństwie do dębów, z kilkunastu nasionek nie wyrosło ani jedno drzewko. Korzystając z pięknej pogody jaką sprezentowała nam natura w zeszłym tygodniu, spędziłam wolne przedpołudnie z babcią na działce i przeszukując grządki w poszukiwaniu pierwszych wiosennych kwiatów, znalazłam kilka kiełkujących nosków. Musiały porozrzucać je ptaki lub wiewiórki, gustujące w naszym orzechu. Pozbierałam je, a po kilku dniach leżakowania na wilgotnej wacie włożyłam do ziemi. Z tymczasowego braku doniczek (póki co prawie wszystkie zostały zamieszkane przez cytrusy), kilka pojedynczych nasion wylądowało w pojemnikach po kremie do twarzy. Ciekawa jestem, czy tym razem coś z nich wyrośnie.


A z nowości Handmakingowych, muszę pochwalić się wam, że skończyłam wreszcie wyszywać Damę w Kapeluszu [TUTAJ]! Nie byłabym sobą, gdybym nie dodała czegoś od siebie. Zapowiedź przedstawiam na zajęciu, a na całość musicie poczekać, aż uda mi się kupić odpowiednią ramkę i definitywnie zawiesić na ścianie. 


Dziś u nas koszmarna pogoda, więc wysyłam wam pozdrowienia z nadzieją, że od jutra znów będzie wiosennie!
Do usłyszenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz