wtorek, 11 listopada 2014

Kuchenne etykietowanie

Gotuje mało i od niedawna, jednak mój wybredny zmysł estetyczny nie godzi się nawet na sporadyczne używanie sfatygowanych opakowań z przyprawami. W związku  tym, że mam syndrom zbieractwa i nie lubię niczego marnować, upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. 
Małe słoiczki po przecierze pomidorowym idealnie nadają się do przechowywania ziół. W Internecie znalazłam schemat etykiet na słoiki, wydrukowałam na zwykłym białym papierze, wycięłam, po czym szeroką bezbarwną taśmą przykleiłam do naczyń. Do mnie teraz bardziej przemawiają. A do was? :)

 
 

Pozdrawiam z (aktualnie) drugiego końca Polski :)
J.

czwartek, 30 października 2014

Wywołałam wilka z lasu

Zapoduszkowałam się i ja. Pamiętam, gdy szukając mieszkania zastanawiałam się, jakie zagłówki ułożę w swoim niedoszłym salonie, a znajomi śmiali się, że dekoruje pokój, który nawet nie ma określonego koloru ścian. To był jeden z tych moich niedorzecznych priorytetów. Tak też się stało – uwielbiam obładować się puchowymi, miękkimi poduszkami, przykryć pledem i otworzyć kolejną cegłę od Kinga.


Motyw zwierzęcy polubiłam, odkąd odkryłam, że za granicą istnieje filia H&M – Home. Przeglądając zdjęcia zagranicznych blogerek nie mogę odżałować, że i my takiej nie mamy. Choć ubrania z danej marki kupować zdarza mi się rzadko, artykuły wnętrzarskie zachwycają mnie raz za razem!

Grafiki pobrane z wyszukiwarki google po wpisaniu kompilacji słów "H&M home" "animals" "pościel" "wilk"

Zeszłej zimy widziałam w Jysku fantastyczne poduszki z wiewiórkami. Nie wiedziałam wówczas jeszcze, że w przeciągu kilku miesięcy nabędziemy własne M, dlatego tylko patrzyłam za nimi tęsknie.

Gdy więc kilka dni temu zobaczyłam na blogu ZręcznaRobota fantastyczne wilcze poduszki z Pepco, natychmiast założyłam buty, naciągnęłam czapkę i pognałam na drugi koniec miasta po swoją. Kosztowały zdecydowanie mniej, niż w innych sieciówkach, toteż byłam pewna, że każda zwłoka mogłaby oddalić mnie od tego pomysłu. No, ale pospieszyłam się i mam!


Początkowo miała być przeznaczona do salonu i tam też ją ułożyłam na kilka różnych sposobów. Niewiele czasu minęło jednak, nim zdałam sobie sprawę, że miejsce wilka jest w lesie, a ja takowy las przecież posiadam! Poduszka w mgnieniu oka wywędrowała do sypialni, gdzie już chyba zadomowi się na dobre. 


Poduszka tak bardzo przypadła mi do gustu, że nie mogłam oprzeć się pokusie i następnego dnia nabyłam jeszcze jedną - dla mojego K. Teraz mamy już całkowicie zwierzęcy pokój tryskający naturą. Czuje się w nim naprawdę wspaniale!

Pozdrawiam z zalesionego Czarnego Lasu!
J. i przyjaciele :)

niedziela, 26 października 2014

Dary natury

Babie lato zdecydowanie dobiegło końcowi. Po dzisiejszej zmianie czasu odczujemy to jeszcze bardziej dotkliwie. 

Chwytając ostatnie promienie słońca na działce, przeniosłam trochę jesiennego klimatu do domu. 


Lawenda fantastycznie pachnie, dlatego dostało się jej zaszczytne miejsce tuż przy wejściu do pokoju. W połączeniu z migającą świeczką w białej latarni nadaje pomieszczeniu zdecydowanie cieplejszego charakteru.


Udało mi się również zebrać worek orzechów włoskich. Część została już wykorzystana, a nawet zjedzona z naszym zdecydowanym słodkim faworycie - cieście marchewkowym!


Choć miechunka aromatem nie dorównuje lawendzie, ma cudownie rozgrzewający wnętrza kolor! Aż miło zawiesić oko.


Latem na balkonie uprawiałam miętę w doniczce. Nie było jej dużo, jednak po całym sezonie suszenia zebrałam całkiem sporą część pokruszonego ziela. Będzie idealna na gorące herbatki!


Pozdrawiam i życzę wam dużo wytrwałości, by przetrwać ten okropny zimowy okres!
J.

środa, 22 października 2014

Kartka urodzinowa

Dawno nie było u mnie nic scrapowego. W nowym M nie mam drukarki, co horrendalnie utrudnia mi życie! Postanowiłam się jednak poświecić i na dwudzieste piąte urodziny przyjaciółki poczyniłam skromną karteczkę, udekorowaną słownymi kwiatkami. Czyli wszystko, co my dwie lubimy najbardziej!

A was zapraszam do oglądania :)


Pozdrawiam z deszczowego śląska. Bu! Życzę wam więcej słońca.
J.

czwartek, 16 października 2014

Hamaki

Urządzanie apartamentowca dla naszych pociech trwa. Tym razem w ruch poszła igła z nitką i stare damskie T-shirty dostały nowe życie jako hamaczki. Z tyłu koszulki robiłam duży hamak, z przodu (ze względu na wycięcia na dekoldzie) mniejsze. Za sznurki posłużyły mi niepotrzebne sznurówki.
Z rozpędu poczyniłam od razu dwa komplety, gdyby dziewczyny za bardzo narozrabiały. Wszystkie koniecznie w naszej ulubionej gamie kolorystycznej :)

Tak prezentują się w klatce. Duży hamak jest rozwieszony na całą szerokość klatki. Dziewczyny uwielbiają chodzić po klatce do góry łapkami i niejednokrotnie zdarzało im się spadać z 70cm dachu, co mnie martwiło (szczególnie sierotce Diodzie, która do mistrzów olimpijskich nie należy). Teraz upadek jest zdecydowanie bardziej bezpieczny.


Mebelki zawieszam na haczykach, które K. nabył w Castoramie za kilka groszy. Trzymają się dość porządnie, a hamaki z łatwością można zdejmować i ponownie zawieszać.


Póki co Kredka z Diodą są dość nieufnie nastawione do nowego wyposażenia - zdecydowanie wolą spać w zimnym plastikowym koszyku. Jednak jak przysypiające na kolanach kluchy wkładam prosto do hamaka, nie protestują zbyt głośno. Mam nadzieję, że z biegiem czasu bardziej docenią moje starania.


Pozdrawiamy z jesiennej Rudy Śląskiej!
J.


poniedziałek, 13 października 2014

Szczurza chatka

Pod koniec sierpnia pokazywałam wam przygotowania do naszej małej budowy. Projekt się przeciągnął, ale w końcu jest! Nasza własne Szczurza Chatka!
Od pierwszego września, wraz z początkiem roku szkolnego zamieszkały u nas dwie prześliczne panienki. Z wielką dumą przedstawiam wam Kredkę i Diodę:


Na 32m2 trudno było zmieścić klatkę, którą można by nazwać willą. Poza tym wymagania przyszłych właścicieli też nie były banalne. Korzystając z instrukcji znalezionych na gryzoniowych forach [TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ], stworzyliśmy własny projekt i nie bez trudu, ostatecznie lokum dla naszych pupili. Zobaczcie sami!


Klatka jest duża. Staraliśmy się maksymalnie wykorzystać przestrzeń jaką dysponowaliśmy (a przypominam, że nie mieliśmy jej wiele). Tu zdjęcie poglądowe, jeszcze w trakcie prac:


A teraz kilka szczegółów i naszych innowacji :)


Zabawki tymczasowo też są wyłącznie naszej roboty. Dziewczyny za nimi przepadają, jednak rosną jak na drożdżach i obawiam się, że już niedługo żadna nie zmieści się do rury. 


Gdyby komuś przyszło wątpić, jakoby szczury mogły wchodzić po drabinie (Tak jak to uczynił mój K. gdy tylko ją przywiązałam! Niedowiarek jeden!), oto Kredka w swojej ulubionej miejscówce:


Kuwetę, która okazała się odrobinę zbyt wąska zamaskowaliśmy zwykłym kartonem. Wszystko da się szybko wyjąć, bez konieczności zdejmowania całej obudowy co dla mojego sprzątania jest niczym manna z nieba! Dziewczyny na szczęście okazały się czyścioszkami (na pewno mają to po mnie!) i nie zapaskudzają każdej możliwej powierzchni :)


Mam nadzieję, że podoba wam się klatka tak jak i nam.
Podczas budowy napotkaliśmy na mnóstwo problemów, więc gdyby ktokolwiek zamierzał pójść w nasze śladu - służę radą i pomocą! Jestem pewna, że się na coś przydam :)

Pozdrawiamy!
J. i dziewczyny

wtorek, 7 października 2014

Galeria ścienna

Zdjęcia lubiłam od zawsze. Wieszałam je wszędzie, gdzie tylko miałam taką możliwość. Choć podobał mi się wnętrzarski minimalizm, moje otoczenie było upstrzone fotkami przyjaciół, inspirującymi grafikami i cytatami z przeczytanych książek. Nie mogłam się pozbyć tego nawyku, ale przyznam szczerzę, że lubiłam ten swój totalnie staroświecki i niemodny bałagan. Już w domu rodziców miałam ogromne lustro, w którym z biegiem czasu już zupełnie nie można było się przejrzeć...

W nowym M również nie mogło zabraknąć charakterystycznego elementu wystroju. Tym razem zamiast lustra postawiłam na galerię ścienną. Przejrzałam wiele propozycji zanim zdecydowałam się na działanie. W końcu wbite gwoździe nie tak łatwo usunąć, a zniszczenie nowo kładzionej tapety nie wchodziło w grę. Wiele z ramek jest efektem pracy mojego K. a każdy element jest dla nas w jakiś sposób wyjątkowy. Oprócz zdjęć postawiliśmy na bilety koncertowe, grafiki i napis. Zapraszam do oglądania. Ciekawa jestem, czy znajdziecie schemat w tym naszym Misz-Maszu :)


Chyba nikomu nie muszę wyjaśniać, jaki jest nasz ulubiony zespół. Dawne ogromne i ponure plakaty zamieniłam na specyficzne obrazki. Jest stylowo, a nadal po naszemu!


Nie mogło też zabraknąć mojego uniformu!


To chyba moje ulubione zdjęcie i pomimo głośnych protestów wylądowało w serduszku. Perełka była ze mną przez większość mojego życia i zdecydowanie zasługuje na własne miejsce. Mam przecież tyle wspaniałych wspomnień z jej udziałem!


Oczywiście nasi nowi przyjaciele również musieli się pojawić!

Grafika pobrana ze strony: http://www.artscroll.ru/


Czy i wam podoba się efekt naszej pracy?
Pozdrawiam z bardziej słonecznego niż Czarnego Lasu.
J.